Kosmetyki The Balm 10

Testujemy TheBalm. Sukces tkwi w detalach

Sezon sylwestrowo – karnawałowy przed nami, więc warto zaopatrzyć się w kosmetyki do makijażu, które przetrwają całą noc i pozwolą nam zapomnieć o poprawkach osypujących się cieni czy rozmazanej szminki. Jakiej firmie warto zaufać? Postanowiłam dla Was przetestować rozsławioną kolorówkę z TheBalm, którą w naszym kraju można zakupić wyłącznie w sklepach internetowych.

Czy ich produkty warte są zachodu i wydania niemałych (jak na polskie realia) pieniędzy? Odpowiadam z pełną odpowiedzialnością – TAK! Poza unikatowymi, porządnymi opakowaniami i zabawnymi nazwami, które zachwycają już na wstępie, produkty bronią się swoją jakością i długotrwałością, a poprawnie zaaplikowane pozwalają na przepiękny efekt, który zachwyci każdego.

Zaczynamy od hitów tej firmy: palet cieni. NUDE’tude to kombinacja 12 kolorów o różnych wykończeniach – od matowych, z drobinkami do odcieni perłowych i bardzo mocno rozświetlających. Jest to tzw. idealna paleta „ślubna”, więc jeśli planujesz wykonać sobie makijaż w tym ważnym dniu sama, NUDE’tude powinien być twoim numerem 1. Do zestawu dołączony jest również dwustronny pędzelek, dzięki czemu nie ma problemu z wykonaniem kreski czy rozprowadzeniem cieni, nawet, jeśli nie masz przy sobie nic innego.

Kolejną paletą jest zbiór samych matów – Meet Matt(e) Nude. Znajdziemy w niej 9 neutralnych odcieni, którymi wykonasz każdy – codzienny i niecodzienny – makijaż oka. Wkłady cieni są znacznie większe niż w pozostałych paletkach TheBalm, możesz być więc spokojna, że posłuży ci ona na bardzo długo.

Obie palety zamykają się magnetycznie, w każdej z nich znajduje się duże lustro. Jeśli chodzi o jakość cieni, jest ona bardzo wysoka. Co prawda, cienie kruszą się przy nabieraniu na pędzelek/aplikator, jednak nie zauważyłam tego efektu przy nakładaniu ich na powiekę, bądź w ciągu dnia. Zestawy kolorów są przemyślane, a paletki bardzo poręczne i praktycznie. Kolory trzymają się powieki, jednak bez nałożenia na bazy, po całym dniu mogą lekko stracić na intensywności, jednak nie znikają całkowicie. Jeśli przeliczymy koszt całej palety na ilość wkładów oraz jakość wykonania, jest to nieduży koszt.

Paleta NUDE’tude: ok. 111zł

Paleta: Meet Matt(e) Nude: ok. 135zł

Produkty do konturowania twarzy to „konik” marki, dlatego postanowiłam być szczególnie krytyczna, jednak przepadłam z kretesem. Opakowania są bardzo kunsztowne, z tych produktów w kosmetyczce wyróżnia się jedynie okrągły rozświetlacz, reszta ma postać książeczki. Jak zwykle, zatrzaskują się na magnes, a lusterko jest w każdym z pudełeczku.

Bronzer Bahama Mama zna każda miłośniczka makijażu – jest to jeden z czołowych produktów firmy i nigdy nie rozumiałam, w czym jest lepszy od innych. Wszystko zmieniło się, gdy trzymałam go w ręce: odcień jest dość chłodny, jak na tak ciemny bronzer i całkowicie matowy. Produkt jest wręcz kremowy, nie osypuje się, trzyma się włosia pędzla podczas aplikacji, jednak trzeba nakładać go w małych ilościach, bo nadmiar może nam zrobić plamy. Podsumowując, rozumiem zachwyt tym produktem i uważam, że jest jak najbardziej wart swojej ceny.

Wspomniany już rozświetlacz Mary Lou również jest sztandarowym kosmetykiem kojarzącym się z TheBalm. Co go wyróżnia spośród innych błyszczących się specyfików? Niezwykły kolor i podobnie, jak w przypadku bronzera, prawie kremowa struktura. Produkt zostawia niezwykłą poświatę bardzo mocnego, lecz nie taniego błysku, a ten efekt utrzymuje się naprawdę długo i nie znika po paru godzinach, co zdarza się przy pracy z innymi tego typu kosmetykami.

Róż rozświetlający Hot Mama jest kolejnym asem w kolekcji TheBalm. Kiedy nie masz czasu na nałożenie wszystkich wartw konturowania (brozer, róż, rozświetlacz), wystarczy ci wielozadaniowy róż, który jednocześnie ożywi i rozświetli policzki. Łatwo się rozciera i nie robi plam, a jego aplikacja jest naprawdę prosta i bardzo szybka. Dzięki HOT Mama, cera promienieje, przez co wygląda na zdrową i wypoczętą, idealnie przyda się do ożywienia zwykłego makijażu.

Ostatnim w tej kategorii, ale na pewno nie najgorszy jest matowy róż Instain w odcieniu Houndstooth mauve. Jest to kolor chłodnego różu, który będzie pasował każdemu. Produkt daje subtelny, niebanalny efekt. Jak w rodzinie TheBalm, róż rozprowadza się bardzo łatwo i utrzymuje się na twarzy przez cały dzień.

Bronzer Bahama Mama: ok. 55 zł

Rozświetlacz Mary Lou: ok. 65 zł

Róż rozświetlający Hot Mama: ok. 56 zł

Róż Instain: ok. 70 zł

Produkty do oczu to bardzo ważna kategoria dla każdej kobiety. Niewątpliwie, najczęściej używanym jest tusz do rzęs. Firma również w tej kwestii wypada bardzo dobrze: tusz Tall, dark and Handsome ma silikonową, zapewniającą wydłużenie rzęs szczoteczkę, która jednocześnie świetnie je rozczesuje. Na początku maskara może wydawać się zbyt mokra i w niewprawionej dłoni, kiedy nałoży się go zbyt obficie, może posklejać włoski, lecz z czasem troszkę wysycha, przez co staje się jeszcze lepsza. Tusz nie kruszy się i zapewnia cudowny efekt podczas całego dnia. Maskara nie jest wodoodporna, nie ma problemów z jej demakijażem.

Czarny liner Schwing to idealna altermatywa perfekcyjnej kreski dla zabieganych kobiet. Precezyjny aplikator w pisaku pozwala szybko wyrysować cienką linię na powiece, a unikalna formuła tuszu szybko zasycha, przez co produkt zostaje dokładnie w tym miejscu, w którym chcesz. Pędzelek nie ma w zwyczaju nabierania zbyt dużej ilości tuszu, nie robi również smug, co często zdarza się w tego rodzaju aplikatorach. Schwing daje ci pewność, że makijaż wytrzyma cały dzień, a gdy przejrzysz się w lusterku, nie zobaczysz „efektu pandy”, bądź popękanej kreski.

Baza pod cienie Put a Lid On It to doskonała opcja na większe wyjście. Jeśli chcesz mieć 100% – ową pewność, że makijaż oczu nie wypłowieje ani nie rozmaże się nawet w najmniejszym calu, użyj bazy theBalm. Minimalna ilość wystarcza na pokrycie całej przestrzeni od linii górnych rzęs aż do łuku brwiowego. Gdy nałożysz cieniutką warstwę, zaczekaj minutę, aż żel podeschnie, a następnie przejdź do aplikacji cieni. Testowałam ją wiele razy i nigdy mnie nie zawiodła. Pigmentacja cieni nałożonych na Put a Lid On It jest mocniejsza, a trwałość bardzo zadowalająca. Cienie rozprowadzają się miękko, nie ważą się i nie smużą.

Tusz do rzęs Tall, dark and Handsome: ok. 54 zł

Eyeliner Schwing: ok. 54 zł

Baza pod cienie: Put a Lid On It: ok. 75 zł

Ostatnimi kosmetykami do testów są produkty do ust – 2 szminki oraz błyszczyk. Opakowania wykonane bardzo porządnie, lecz to już standard tej firmy. Co jednak z jakością?

Pomadki Girls nie są jeszcze dostępne w ofertach polskich sklepów internetowych, lecz mam nadzieję, że to szybko się zmieni. Girls są niezawodne i wyróżniają się inspirującymi kolorami. Miałam okazję przetestować kolor Mia Moore, który moim zdaniem jest najpiękniejszą czerwienią, jaką widziałam: zawiera chłodne tony, które nie potęgują żółtego odcienia zębów. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że każdej kobiecie będzie pasował ten odcień soczystej czerwieni. Pomadka jest bardzo mocno napigmentowana i utrzymuje się naprawdę długo – nałożona na konturówkę pozwala na swobodne noszenie przez wiele godzin. Polecam nakładać precyzyjnym pędzelkiem, dzięki czemu idealnie wyrysujemy sobie kształt ust.

Drugim odcieniem przedstawianym w naszych testach jest Amanda Kissmylips. Jest to kolor czerwonego wina, jednak nie jest aż tak mocno nasycona kolorem jak Mia Moore. Kolor jest ciemny, jednak nie trupi, bardzo dobrze pasuje dojrzałym kobietom.

Gdy po razy pierwszy wzięłam do ręki błyszczyk Read My Lips w odcieniu GRRRR! początkowo nie przypadł mi do gustu – kolor wydawał mi się zbyt ciemny i mdły. Jednak po nałożeniu go na usta, od razu zmieniłam zdanie. Odcień dopasowuje się do naturalnego koloru ust, podkreśla go i pogłębia, zapewniając lustrzaną powłokę. Utrzymuje się parę godzin, co na błyszczyk jest dużym osiągnięciem. Posiada zwyczajny aplikator zakończony gąbeczką, bardzo łatwo można nim pomalować usta, nawet bez lusterka.

Pomadka Girls: 17$ (ok 60 zł)

Błyszczyk Read My Lips: ok 50 zł

Podsumowując, The Balm zachwyca w każdej możliwej postaci. W stosunku ceny do jakości, nie są one bardzo drogie, niewątpliwie jednak warte inwestycji. Jeśli spróbujesz TheBalm, nie będziesz chciała niczego innego!

Tekst: Beata Siudeja
Zdjęcia: Patrycja Kamela

Scroll to Top
Scroll to Top