Różnie o tym prawią. Najpewniejszy termin to północ między 23 a 24 grudnia. Czemu wtedy? Ano z dwóch powodów. Pierwszy, oczywisty dla chrześcijan, to Narodziny Pańskie, gdy zwierzęta mogły sobie przekazać Dobrą Nowinę. Nota bene, niektóre przekazy podają, że tej nocy na krótką chwilę woda w studni zmienia się w wino. Wystarczy się zaczaić.
Drugi powód, oczywisty dla astronomów i badaczy mitów wiedzie się stąd, że Noc Wigilijna jest jedną a z najdłuższych w roku. Ma to podobne znaczenie magiczne jak najkrótsza w cyklu rocznym Noc Sobótkowa. Te dwie przełomowe noce łączy szczególna moc magiczna.
Chrześcijanie mają obyczaj w Noc Wigilijną zanosić zwierzętom do żłobów (szczególnie, koniom, krowom i wołom, a więc najbardziej pracowitym, choć nie pomijano innego dobytku) pokruszony opłatek. Niekiedy nawet, posypywano wigilijną extra wiązkę siana okruchami potraw z wigilijnego stołu.
A interesującą po bardzo pogańskich czasach pozostałością jest wierzenie, że ten kto ośmieliłby się gadający żywioł podsłuchać, ten rychło umrze, co wywodzi się z tradycji prasłowiańskiej, gdy bogowie karali za próbę dociekania ich tajemnic. Ponoć jeden gospodarz, nakarmiwszy swe zwierzątka – jak obyczaj każe – resztkami z wigilijnego stołu, położył się cichcem w żłobie i czekał. Jakoż i jeden wół się odezwał:
“Leż gospodarzu w żłobie
a wkrótce będzie po tobie”.
Tak się i stało .Stąd prosty wniosek… nieładnie jest podsłuchiwać.
(MWmedia)