Coraz więcej firm kosmetycznych wprowadza do oferty kosmetyki mineralne. Uważajmy jednak i czytajmy skład, bo nie każde pudełeczko miałkiego proszku reklamowane, jako mineralne takim kosmetykiem jest.
Kosmetyki te wynaleziono w USA, kiedy poszukiwano sposobów najpierw maskowania a potem upiększania skóry osób po zabiegach chirurgii plastycznej. Okazało się, że to, co zbawienne dla delikatnej skóry po operacji jest znakomitym kosmetykiem dla wszystkich pań. Minerały w proszku nie zatykają porów, nie wchodzą w reakcje ze skórą – potem i sebum, więc nie tylko nie wywołują alergii, ale są o wiele trwalsze, niż cienie czy pudry chemiczne. Są wodoodporne, można w nich nawet pływać, ale zmywają się łatwiej, niż tradycyjne kosmetyki i zwykłymi środkami do demakijażu, w tym żelami czy delikatnym mydłem.
Deszcz ani mgła nie są nam groźne, pamiętajmy tylko, by nie wycierać twarzy a osuszyć lekko chusteczką higieniczną. Ponieważ zaś nie zawierają konserwantów ani środków zapachowych, bo nie potrzebują – kasetka w cenie 16 – 40 zł wystarcza na bardzo długo. Nie trzeba przestrzegać okresu ważności, bo nie ulegają z czasem żadnym zmianom. Dla osób z delikatną, wrażliwą skórą, trądzikami, zapaleniami skóry i alergików to znakomite rozwiązanie, by troski o urodę i promienny wygląd nie okupić nasileniem zmian skórnych. Jedną z entuzjastek kosmetyków mineralnych jest amerykańska aktorka Cameron Diaz, od lat zmagająca się z problemami cery.
Używanie minerałów wymaga nieco wprawy, ale nie jest kłopotliwe. Cienie możemy nakładać na powieki zwykłą pacynką, ale lepiej nabierać niewiele proszku, by nie oprószać sobie policzków. Podkład, puder i róż czy korektor trzeba jednak nakładać sporym (choć nie za dużym) pędzlem, najlepiej typu kabuki, czyli okrągłym, z wyższym środkiem. Kosmetyk nakładamy na suchą twarz, poranny krem powinien wsiąknąć w skórę. I zawsze nabieramy jak najmniej kosmetyku, bo potem może być trudno zebrać nadmiar.