Zdrowe odżywianie dzieci w naszym kraju mocno kuleje. Jedynym pocieszeniem może być dla nas tylko to, że w innych krajach europejskich jest dużo gorzej. Ale czy to faktycznie pocieszenie, skoro nasze dzieci pochłaniają każdego dnia trujące związki zawarte w przekąskach, słodyczach i nie jedzą pełnowartościowych produktów?
Mamo, tato wszystko zależy od Ciebie!
Zakupy w markecie z dzieckiem mogą być udręką nie tylko z uwagi na konieczność pilnowania go czy wysłuchiwania nieustającego marudzenia „ja chcę do domu, ja chcę do domu!”. Dziecko otoczone rzędami półek wypełnionych kolorowymi opakowaniami różnych przekąsek i słodyczami nie może opanować swoich zachcianek i zwyczajnie uprasza się rodzicom. Trudno się mu dziwić, wszystkie produkty, tak zachwalane w reklamach emitowanych pomiędzy bajkami i wreszcie pałaszowane ochoczo przez rówieśników znajdują się na wyciągnięcie jego ręki. Wystarczy tylko odrobina przychylności mamy lub taty i paczka chipsów, żelki, batony i puszka coli lub kolorowego napoju gazowanego jest już jego! A dobrze wiemy, że rodzice mają duży problem z odmawianiem swoim dzieciom. I jak tu odmówić i nie kupić dziecku? Przecież to może sprawić mu tyle przyjemności … Ale, jeśli rodzice mają „poukładane” w głowie; czyli nie tylko mocno kochają swoje dziecko, ale potrafią też powiedzieć mu „nie”, w takiej sytuacji wyraźnie odmówią. Nie, dlatego, że cena chipsów czy żelek jest za wysoka, nie, dlatego że dziecko musi wiedzieć, że nie wszystko można dostać ot tak, po prostu: zwyczajnie dla jego zdrowia. Trudna to sztuka, odmawianie dziecku przyjemności, ale rodzice muszą zrozumieć, że w tym wypadku „dogadzanie” swojemu ukochanemu maluchowi tak naprawdę mu szkodzi. Stąd potrzeba rozmowy z dzieckiem. Musi ono wiedzieć, że istnieje zdrowa żywność i ta niezdrowa. Że nie wszystko, co jest polecane i smaczne, tak naprawdę służy jego zdrowiu. Jeśli pociecha nie jest jeszcze w wieku, w którym zrozumie nasze tłumaczenia, wtedy nie ma potrzeby wielu zabiegów, – wystarczy dziecku nie kupować i nie dawać do jedzenia, takich toksycznych smakołyków. Wtedy to, czy nasz maluch będzie jadał chipsy, pił colę z butelki czy może chrupki kukurydziane i soczek z marchewki, zależy tylko od naszej inicjatywy.
Winna szkoła?
Dziecko to istota rozumna
Chcąc czy nie, rodzice muszą przyznać, że to na nich spoczywa cała odpowiedzialność za to, co zjada ich dziecko. Nawet, jeśli ma ono dostęp do szkodliwych przekąsek w szkole, w markecie, w czasie wizyty u dziadków, w czasie domowych wspólnych zabaw z rówieśnikami, wiedząc, że coś może mu zaszkodzić, prędzej czy później przyswoi sobie nawyk unikania niezdrowej żywności. Skąd ma wiedzieć, co jest trujące? Od takich rozmów są właśnie rodzice. To oni powinni dziecku wpoić pewne określone zasady konsumowania i wybierania produktów. To oni powinni dziecku wytłumaczyć, z czym wiąże się mimowolne jedzenie chipsów czy żelków. Niby proste, ale jak to zrobić? Najważniejsze jest przekonanie o tym, co się próbuje dziecku przekazać, nieskomplikowane przykłady i zarysowanie obrazu konsekwencji częstego jedzenia szkodliwych przekąsek. Sposób dotarcia do dziecka to już indywidualna sprawa, ale czasem wystarczy zwykłe, „kochanie, nie jedz słodyczy, chipsów i nie pij coli, bo od nich psują się zęby”. Jeśli dziecko będzie wiedziało, co powinno, a czego nie powinno jeść, nawet w zetknięciu z możliwością konsumpcji poza domem, będzie wiedziało, jakiego dokonać wyboru.
Ale sama rozmowa nie wystarcza. Bo jeśli rodzice sami nie przestrzegają zasad zdrowego żywienia, masowo kupują słone przekąski czy colę, dziecko po pewnym czasie zacznie się zastanawiać, czemu rodzicom wolno, a jemu samemu nie. Tak, więc oprócz tłumaczenia, istotny jest dobry przykład dla dziecka. Rodzic nie je chipsów, nie popija każdego posiłku colą, dziecko z pewnością to zauważy, jeśli otrzyma dobre wytłumaczenie takiej sytuacji, samo zrozumie, że warto takie niezdrowe przekąski zastąpić owocami, a napoje kolorowe napoje gazowane sokami owocowymi.
Nie wpajajmy też swoim postępowaniem dzieciom, że życie bez mikrofalówki i baru w stylu fast food nie jest możliwe. Dbajmy o codzienne przygotowywanie świeżych potraw. Ograniczajmy słodycze i nie obawiajmy się w proces naprawczy zdrowia dziecka włączyć, także dziadków, którzy nierzadko swoimi dobrymi chęciami wpychają do kieszeni maluchom chipsy, batoniki lub kolorowe saszetki z proszkiem do zrobienia napoju musującego. Pokażmy dzieciom, że gotowanie i przygotowywanie świeżych dań nie zawsze musi być przykrym obowiązkiem, ale może dawać wiele przyjemności.
Dbajmy o to, aby w codziennej diecie dziecka znajdowały się warzywa i owoce. Nie lekceważmy śniadań, obiadów, podwieczorków i kolacji. Co, co będzie w ciągu dnia jadło nasze dziecko zależy od nas.
Walka o zdrowie dziecka
Otyłość u dzieci w wielu krajach jest uznawana za chorobę cywilizacyjną. Zbiera potworne żniwo, ponieważ jej konsekwencje są bardzo groźne dla zdrowia. Otyłość prowadzi do cukrzycy, do pojawienia się uszkodzeń stawów, do zagrażających życiu nieprawidłowości w pracy układu krążenia i pracy serca i do próchnicy, z którą walka jest wyjątkowo uporczywa. Żaden kochający i rozsądny rodzic, nie chce dla swojego dziecka, takich powikłań zdrowotnych. Stąd, tak istotne, aby w diecie dzieci nie pojawiały się trujące przekąski, gotowe dania „do odgrzania”, specjały z fast foodów, które wabią swoim zapachem i smakiem, a w rzeczywistości niszczą zdrowie.
mwmedia