Warszawska Jesień

„Warszawska Jesień” jest czymś w rodzaju świadka historii, jest festiwalem zasłużonym, z ogromną tradycją. To jedyny w Polsce festiwal o randze i skali międzynarodowej poświęcony muzyce współczesnej, przez wiele lat nie mający odpowiednika wśród imprez w środkowej i wschodniej części Europy. Wciąż jest organizmem żywym i twórczym, festiwalem otwartym, „wychodzącym w miasto”, niejako do publiczności. Jest wizytówką kulturalną Warszawy, imprezą o rozpoznawalnej w świecie marce, z olbrzymim dorobkiem i prestiżem.

„Warszawska Jesień” poczęła się w 1956 roku na fali odwilży po latach stalinowskiej dyktatury i pomimo, iż władze szybko odstąpiły od procesu demokratyzacji, istniała nieprzerwanie (z dwoma wyjątkami) przez czas trwania komunizmu. Paradoksalnie czasy rządów komunistycznych były okresem szczególnej świetności „Warszawskiej Jesieni”. Stanowiła ona bowiem wówczas oczywisty wyłom w żelaznej kurtynie, była wyspą wolności twórczej. Tu nie obowiązywał socrealizm: możliwe były najrozmaitsze ekstrawagancje artystyczne. Dawały one poczucie swobody wypowiedzi w ogóle, były odbierane jako rodzaj kontestacji politycznej. Władza tę sytuację tolerowała, chcąc uzyskać przed światem opinię liberalnego mecenasa. Polacy za pośrednictwem „Jesieni” ze zdwojoną gorliwością nadrabiali zaległości w poznawaniu dzieł klasyków nowoczesności i równocześnie śledzili aktualne propozycje awangardy tamtych lat. Zaś kompozytorzy, wykonawcy, krytycy i muzykolodzy z Zachodu chętnie przyjeżdżali do Warszawy, zrazu z ciekawości wiedzy na temat krajów znajdujących się po drugiej stronie kurtyny, rychło jednak po prostu dlatego, że „Warszawska Jesień” wkrótce uzyskała światowy rozgłos, stała się jednym z najważniejszych miejsc uprawiania nowej muzyki.

Prawie od początku ustalił się modernistyczny image Festiwalu; muzyka o zachowawczym charakterze stanowi w jego programach zdecydowany margines. Ma przy tym „Jesień” formułę otwartą, starając się przedstawiać wielość zjawisk i tendencji, typową dla muzyki naszych czasów: od dźwiękowego radykalizmu wywodzącego się z tradycji webernowskiej (Lachenmann, Ferneyhough, Holliger), poprzez nurty odwołujące się do muzyki przeszłości lub kultur tradycyjnych, aż po audio-art, czy instalacje dźwiękowe. Mówi się, i słusznie, o „Warszawskiej Jesieni”, iż jest pozytywnie eklektyczna. I tak być musi, jeżeli o tym, co dzieje się w aktualnej twórczości muzycznej na świecie festiwal chce informować Polaków w możliwie pełny sposób.

Dziś już jeden z trzech podstawowych celów przyświecających organizatorom festiwalu – zapoznanie polskiego odbiorcy z klasyką XX wieku (tj. z twórczością, która była takową u zarania festiwalu) – jest już właściwie od dawna wypełniony. Zawsze aktualne pozostają natomiast dwa inne cele: prezentacja nowej muzyki światowej oraz polskiej.

Warszawska Jesień” skutecznie przełamuje stereotyp muzyki współczesnej jako hermetycznej, dla wąskiej grupy specjalistów, oderwanej od rzeczywistości. Miejsca, w których odbywają się koncerty, są wypełnione, czasem przepełnione. Co ważne – gro publiczności stanowi młodzież, poszukująca „innego” i „nowego”, egzotyki w szerokim sensie słowa. Ale równocześnie muzyki, z którą kontakt mógłby wzbogacać.

Obok tradycyjnych warszawsko-jesiennych miejsc prezentacji, takich jak Filharmonia Narodowa, Akademia Muzyczna, teatry czy kościoły, wydarzenia „Jesieni” dzieją się we wnętrzach mniej klasycznych w charakterze: w halach sportowych, na piętrach starych fabryk, w przestrzeniach nowej architektury, w klubach.

Co do muzyki samej, to coraz częściej towarzyszy jej warstwa elektroakustyczna, jej wykonania wymagają złożonych systemów dystrybucji dźwięku, jej twórcy traktują przestrzenność jako istotny współczynnik formy, wprowadzają projekcje wideo, stosują nowe technologie. Pewna widowiskowość, nieodłącznie związana z realizacją dużych projektów, niech nas nie zmyli. Tak myślą i tworzą kompozytorzy doby obecnej. To cecha współczesności. Warszawska Jesień, dotrzymując jej kroku, niezmiennie zachowuje swą wiarygodność miejsca kultywującego sztukę bezinteresowną, niezależną. I każdemu, kto zawita na festiwalowe koncerty, wciąż może dać pewność, że na temat tego, co dzieje się w świecie muzyki nowej, może czuć się dobrze poinformowanym.

Scroll to Top
Scroll to Top