Katarzyna Pakosińska, foto:MWmedia

Śmieję się z absurdów, wkurza mnie bezmyślność. Rozmowa z Katarzyną Pakosińską

To prawda, że była pani blisko spisania swego pierwszego testamentu?

– Pytanie jakby co najmniej do Goethego. Testament… (śmiech) Ale domyślam się o co pan pyta: faktycznie,jakiś czas temu źle zdiagnozowano moje badania lekarskie. Bardzo źle, niemal odbierając nadzieję na jakiekolwiek kontr działanie… Pamiętam, że tego samego wieczoru miałam występ kabaretowy. To był jedyny moment w życiu, kiedy chciałam się poddać. Znalazłam jednak siłę i wyszłam na scenę. Przedstawienie trwało, musiałam problem zostawić za kulisami. Udało się. Wynik feralnego badania zweryfikowano- ale dopiero po tygodniu..

Wizyty lekarskie, to zawsze ekstremalna przygoda

– Dość ekstremalna, wolę jednak adrenalinę innego rodzaju (śmiech). W moim przypadku na szczęście było tak, że ów „niewinny” błąd lekarski, choć narobił sporo zamieszania, to trwał tylko przez siedem dni..

Prawdziwy tydzień grozy. Cieszymy się wszyscy, że jest pani zdrowa, ale… czy nie nabawiła się pani pewnego rozdwojenia jaźni?

– ??

Od jakiegoś czasu oglądamy panią w dwóch osobach…

– Ach, mówi pan o mojej siostrze blondynce? W rzeczywistości to moje alter ego (śmiech). I przyznam, że w niektórych sytuacjach, taka blond peruka noszona w kieszeni naprawdę mogłaby wiele zdziałać… Ale żarty na bok. Historia w prawdziwym życiu zrobiła się znacznie poważniejsza. Do Komisji Etyki Reklamy skargę zgłosiła pewna pani, która wymyśliła tezę, że dyskryminuję w scenkach blondynki. A tam nie ma ani stereotypów ani dyskryminacji. Kluczem do nich jest jedynie brak kompleksów i dobrze funkcjonujące poczucie humoru odbiorcy.

Nie śmieje się pani z blondynek?

– Śmieję się z absurdów, wkurza mnie bezmyślność. A to co najbardziej lubię robić to wprawiać ludzi w dobry nastrój. Mimo wszystko i przede wszystkim.

Tak się niefortunnie składa, że pani Magda Stużyńska jest blondynką…

– Aa, to zupełnie nieoczekiwany dla mnie przeskok w naszej rozmowie (śmiech)

Jak to właściwie było z pani odejściem z zespołu?

– Sprawę wyjaśniłam już dwa lata temu. Żadna sensacja. Dziś to już dla mnie odległa przeszłość. Nowe projekty i możliwości spróbowania swoich sił w nowych dziedzinach, pochłonęły mnie w zupełności. Choćby moja książka.

O czym pani pisze?

Napisałam. „Georgialiki. Książkę pakosińsko – gruzińską.” . Bardzo kulturalną książkę o Gruzji (śmiech) To jest moja wiedza zdobyczna z ostatnich dwudziestu pięciu lat, a może i dłużej? Długo się z tym pisaniem nosiłam; nigdy nie było dość czasu, a studia polonistyczne bardziej stwarzały blokadę niż otwierały.

Ta pani miłość do Gruzji jest większa, niż do Polski?

Tego nie można porównywać . Polska jest moim domem. Pamiętam, moją pierwszą przyjaciółkę, Alę. To było w podstawówce, chyba w trzeciej klasie, Powiedziała mi w jakimś przekomarzaniu, że nie jestem prawdziwą Polką, bo mam czarne włosy. Przyjaźń prysła błyskawicznie. Proszę więc nie prowokować (śmiech) A Gruzja, tak się miło złożyło, stała się moim drugim miejscem na Ziemi.

Dlaczego? Tu już odsyłam do książki.

Mówi się, że Gruzini to piękni mężczyźni, a kobiety za nimi szaleją. Trzeba oszaleć, by w takim się zakochać ?

– Kobiety szaleją za mężczyznami, ale niekoniecznie pięknymi!. Szalejemy za waszym poczuciem humoru, inteligencją, charakterem. A z moich obserwacji empirycznych wynika, że na szczęście nie tylko jedna nacja może poszczycić się takimi osobnikami. Choć są to rzadkie niestety okazy, oj rzadkie. Endemity! (śmiech)

Polki są znane z przedsiębiorczości i samodzielności, jak to odbierają Gruzini? Są różnice kulturowe w stosunkach damsko- męskich?

Nie tylko Polki przejęły stery w dzisiejszych czasach. Również Gruzinki są dziś w związkach stroną bardziej przedsiębiorczą. Mocną, często lepiej wykształconą. Niestety mamy kryzys męskości po obu stronach. A różnice kulturowe? W przypadku związków polsko- gruzińskich taki problem nie istnieje. Mówimy przecież o europejskich narodach. To zawsze uniwersalna kwestia dialogu, szacunku, zrozumienia i kompromisów

Maja odziedziczyła po Mamie słynny już zaraźliwy śmiech?

Nie lubię określania mojego uśmiechu i pogody mianem „zaraźliwych”. Złe słowo. Kojarzące się z chorobą (śmiech) To smutne, że w Polsce to „zjawisko” jest tak piętnowane. Moi przyjaciele w Gruzji nigdy by w ten sposób nie reagowali na czyjąś promienność i optymizm. To powinno być naturalne. Nic niezwykłego… Maja jest bardzo pogodną dziewczynką z zaskakującym, nawet mamę, poczuciem humoru. Przyjemność sprawiają mi wywiadówki w szkole, kiedy wspaniała wychowawczyni Mai delikatnie zwraca mi uwagę, że wie, czym ja się zajmuję i w jakiej atmosferze wychowywana jest Maja, ale gdybym mogła zadziałać, by Maja z miną Bustera Keatona nie rozśmieszała jej i klasy, to byłaby wdzięczna.

Wygląda na to, że miała pani w szkole piątkę z historii i geografii, ale jak się okazuje również wie pani dużo o polskiej telewizji. Brawurowo wygrała pani niedawno test z wiedzy o TVP. Rozmawiam z uzależnionym telemaniakiem?

Na pewno nie jestem telemaniakiem. I proszę pamiętać, że działałam w tandemie z Bohdanem Łazuką. Pytania były nieskomplikowane i dotyczyły bardziej historii. A tu już jestem w swoim żywiole. (śmiech) Przydała się również umiejętność kojarzenia faktów. A to, jako satyrycy, mamy po tylu latach na scenie całkiem nieźle przećwiczone .

W telewizorze mamy dużo programów satyrycznych, kabaretów i rożnego rodzaju kabaretonów, ale Katarzyny Pakosińkiej nie widujemy już tak często, albo wcale…

W telewizji rzeczywiście nie, chyba, że są powtórki z rozrywki lub kabaretowe scenki reklamowe. Nie znaczy to jednak, że nie ma mnie na scenie. Pracuję bardzo intensywnie, nie tylko na polskim rynku, i jeśli ktoś szuka czegoś interesującego- na pewno mnie znajdzie.(śmiech) Nowy rok przyniesie na pewno wiele niespodzianek, mam nadzieję, że spodobają się polskiej publiczności.

Przed panią spotkania z czytelnikami i może zasłużone wakacje?

– Bardzo lubię te spotkania. To też taki spektakl, gdzie wszystko zdarzyć się może. Mam wymarzonych „moderatorów” dyskusji: Marię Czubaszek i Artura Orzecha. A wakacje? Już wkrótce, bo rzeczywiście, w związku z książką, nie miałam prawdziwego odpoczynku. Takiego czystego lenistwa i zresetowania się. Niewiele nacieszyłam się słońcem, choć na szczęście można już wziąć komputer na plażę. Czas jednak opalić nie tylko plecy (śmiech)

Rozmawiał: Robert Gruszczyński

Przypominamy, że wciąż jeszcze macie szansę wygrać „Georgialiki. Książkę pakosińsko – gruzińską” w naszym konkursie!

[fusion_builder_container hundred_percent=”yes” overflow=”visible”][fusion_builder_row][fusion_builder_column type=”1_1″ background_position=”left top” background_color=”” border_size=”” border_color=”” border_style=”solid” spacing=”yes” background_image=”” background_repeat=”no-repeat” padding=”” margin_top=”0px” margin_bottom=”0px” class=”” id=”” animation_type=”” animation_speed=”0.3″ animation_direction=”left” hide_on_mobile=”no” center_content=”no” min_height=”none”]

Katarzyna Pakosińska, foto:MWmedia
Katarzyna Pakosińska, foto:MWmedia

 [/fusion_builder_column][/fusion_builder_row][/fusion_builder_container]

Scroll to Top
Scroll to Top