Opowiadanie konkursowe: Monika

Jego obraz wymazałam z pamięci kilka, a może kilkanaście lat temu. Bałam się, że przysłoni mi cały świat- świat, w którym nie było już miejsca na sentymenty.

Siedział samotnie w jednym z klubów muzycznych, podpierając się na łokciu, sącząc leniwie sok pomarańczowy, który chwilę wcześniej podał mu barman. Jego wzrok wbity był w płomień świeczki, który spokojnie tańczył w rytm saksofonu wygrywającego dziką melodię. Pamiętam blask jego oczu- nigdy w życiu nie widziałam tak smutnych źrenic. Przyglądałam się z ciekawością i fascynacją, gdy w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że jestem tylko ja i on. Wszystko inne przestało istnieć, nie było żadnych ruchomych postaci, żadnych dźwięków. Nie wiedziałam kim jest, nie znałam jego imienia, ale była pewna, że to Ktoś Wyjątkowy. Po raz pierwszy poczułam, że moje serce obudziło się do życia, zapragnęło bić mocniej, gubiło monotonny rytm. Jakaś nieznana siła pchała mnie w jego stronę, ale brakowało odwagi, by podejść bliżej. Opierałam się sercu, które krzyczało, wyrywając się z piersi: „Nie pozwól mu odejść!”. Pilnowałam go wzrokiem, by nie uciekł, bym mogła cieszyć się nim jeszcze przez chwilę, jak najdłużej, na zawsze. Starałam się zatrzymać czas, przeklinałam go w myślach za moją bezradność. Pamiętam chwilę, w której wypijał ostatni łyk soku, odstawiając pustą szklankę. Wiedziałam, że zaraz odejdzie, ale nie potrafiłam go zatrzymać. Nagle zamknął za sobą drzwi, a ja poczułam, że niebo spadło mi na głowę, że moje życie nie będzie już takie jak dawniej.

Tamtej nocy nie mogłam zasnąć. W moich myślach wirował obraz smutnych oczu, przeszywało mnie pragnienie nieskończoności tego widoku. Wiedziałam, że wrócę do klubu, by go odnaleźć. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by tym razem historia potoczyła się inaczej. Przyszłam wcześniej, by mieć pewność, że się nie miniemy. Usiadłam w miejscu, które dzień wcześniej należało do niego. Zamówiłam sok pomarańczowy. Każdy łyk był dla mnie jak pocałunek Nieznajomego, wyobrażałam sobie, że tak właśnie smakują jego usta. Czułam, że są miękkie i delikatne. W pewnej chwili poczułam ciepły oddech za plecami. Serce prawie wyrwało się z mojej piersi- wiedziałam, że to on. Nie miałam odwagi się odwrócić, zastygłam w bezruchu, ściskając mocno szklankę z sokiem. Usłyszałam ciepły męski głos: „Myślisz, że tak właśnie smakuje słońce?”. Nie odwracając się, kiwnęłam głową, bo na nic lepszego nie mogłam się zdobyć w tym momencie. Usiadł obok, zapalił świeczkę i zamówił sok pomarańczowy. Był taki inny od wszystkich, niezależny, tajemniczy i pociągający. Ten wieczór spędziliśmy razem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, nie wiedząc, że był to początek wielkiej miłości.

Pamiętam delikatny dotyk jego dłoni i śmiech, który chyba już na zawsze rozbrzmiewać będzie w moim sercu. Był jak marzenie senne i odszedł tak szybko, jak i ono znika. Przez tyle lat wyrzucam wspomnienia, które są dużo silniejsze ode mnie. Każdego dnia modlę się, by go już nigdy nie spotkać, bo zbyt długo budowałam moje obecne życie, żeby je teraz zniszczyć w jednej chwili. Nie mam fotografii, listów, pamiątek. Pozostał tylko słodki smak pomarańczy na moich ustach.

Monika

Opowiadanie nadesłane na konkurs: Historie romansem pisane

Scroll to Top
Scroll to Top