Mała projektantka mody

Najwspanialszym prezentem, który pod choinką znalazła Katarzyna Glinka, była lalka Barbie. Czekała na nią kilka lat, ale było warto. Zbudowała jej dom i szyła ciuchy na każdą okazję. Poznajcie świąteczne sekrety gwiazdy „Barw Szczęścia”!

– Co robisz, gdy musisz kupić prezent pod choinkę komuś, za kim nie przepadasz?

– To podchwytliwe pytanie! Jeśli decyduję się kupić prezent, to mimo wszystko taki, żeby się spodobał. Musi ci wystarczyć taka dyplomatyczna odpowiedź. Nie brnijmy, błagam (śmiech).

– Dobrze, nie dopytuję, ale zostańmy przy prezentach. Poświęcasz dużo czasu na ich kupowanie, czy załatwiasz sprawę taśmowo?

– Zacznijmy od tego, że wolę dawać prezenty niż dostawać. To o wiele przyjemniejsze, ale i bardziej stresujące, bo dobrze, żeby podarunek się spodobał. Do każdego staram się podchodzić indywidualnie, inaczej to nie ma sensu. Największą satysfakcję mam wtedy, gdy nie bardzo wiem, co kupić i udaje mi się trafić. Czasami brakuje mi jednak pomysłów. Wtedy pytam zainteresowanego, jaki podarunek chciałaby dostać. Dorzucam do tego dodatkowo jakiś drobiazg, żeby był element zaskoczenia, i prezent gotowy.

– Całe dnie spędzasz na planie i w teatrze. Kiedy masz czas na robienie prezentów?

– To kwestia dobrej organizacji. Czasami między scenami albo między pracą na planie a przedstawieniem w teatrze. Na szczęście przed świętami niektóre sklepy są czynne całą dobę. To dla mnie zbawienie, bo przyznam, że mam do kupienia sporo prezentów. Obdarowuję całą moją rodzinę i bliskich męża. Jeździmy na dwie Wigilie. Bardzo lubię moment, gdy choinka zasypana jest paczkami.

– Kto rozdaje prezenty?

– Zawsze najmłodszy. Na szczęście już nie ja. To jedyny przypadek, gdy się cieszę, ile mam lat (śmiech).

– Jaki prezent, który dostałaś pod choinkę, wspominasz z największym sentymentem?

– Największą przyjemność prezenty sprawiały mi w dzieciństwie, a dorastałam w czasach, gdy dzieci nie miały wszystkiego. Długo marzyłam o lalce Barbie. Czekałam na nią kilka lat. Gdy ją dostałam, radość była nieopisana. Dziś chyba jest inaczej, bo wszystko mamy na wyciągnięcie ręki.

– Wyobrażam sobie tę radość, bo też czekałem kilka lat na klocki Lego, a gdy je dostałem, szalałem ze szczęścia.

– A jakie to było kreatywne! Sama zbudowałam dla mojej lalki dom ze styropianu. Były meble, fotele, stoły, kuchnia. Wszystko wycinałam i malowałam. Uszyłam też dla niej cały worek ciuchów. Robiłam swetry, plażowe ciuchy, suknie balowe. Dla dziecka to świetna zabawa.

– Kiedy rozpoczynasz karierę projektantki mody?

– Jeszcze nie teraz, ale kto wie. Po takich doświadczeniach z dzieciństwa wszystko jest możliwe (śmiech).

Rozmawiał: Jan Dziekan

[nggallery id=486]

Scroll to Top
Scroll to Top