Lizanie przez telefon

Z badań przeprowadzonych przez The Carphone Warehouse i London School of Economics wynika, że telefony komórkowe mają przeogromny wpływ na… życie seksualne i związki partnerskie Brytyjczyków. Najzabawniejsze dane – tylko 14 proc. Brytyjczyków decyduje się na wyłączenie telefonu komórkowego przed spędzeniem upojnych chwil z
partnerem, a 11 proc. ogranicza się w takiej sytuacji do ściszenia dzwonka.

Przypomina mi to pewien brzydki dowcip: Rozmawia ze sobą dwóch przyjaciół, jeden pyta: „Słuchaj, a ty rozmawiasz z żoną w trakcie seksu?”. „Cóż, jeśli akurat zadzwoni” – odpowiada drugi. 

Co ciekawe, ankietowani stwierdzili, że częściej wyłączają telefony w czasie przebywania w restauracji, ważnych spotkań i oglądania filmów. To jest jasne. Partnera, partnerkę znamy jak zły szeląg, a taki stutysięczny odcinek anglosaskiego „M jak Miłość” zawsze może nas czymś zaskoczyć.

Dalej. Większość brytyjskich użytkowników (telefonów, nie partnerów) otrzymuje lub wysyła za pomocą telefonu komórkowego niedwuznaczne wiadomości tekstowe o charakterze erotycznym, odbiera lub wysyła erotyczne obrazki lub kipy wideo, a także umawia się za pomocą wiadomości SMS na randkę. Co czwarty ankietowany sądzi, że takie flirtowanie nie jest formą zdrady, a co piąty za pośrednictwem SMS-a otrzymał wiadomość o tym, że partner lub partnerka chce się rozstać.

Wbrew pozorom nie jestem zgrzybiałym ramolem, nie należę do żadnej ligi rodzin tych czy innych, kółka różańcowego, nie wiem nawet jak wygląda moher. Ale patrząc na technologiczną rewolucję seksualną to nie wiem – śmiać się czy płakać? Owszem, można uprawiać seks przez internet, przez telefon, a nawet z telefonem, ale dla mnie to jak lizanie cukierka przez szybę. Owszem, można wystukać sms-a: „U No I Love U” ale do wyznania miłości ma się to jak szczur do żyrafy.

Najwyraźniej spełniły się sny cyberpunkowych proroków – istota z krwi i kości (o duszy nie wspominając) sprowadzona do roli przedmiotu, kawałka plastiku. Seks do czynności fizjologicznej, a miłość do hasła równie chwytliwego, co nic nie znaczącego. Jak kolejny slogan reklamowy.

Pewna znana polska aktorka powiedziała kiedyś na widok seksualnych ekscesów nastolatków w jakimś amerykańskim filmie (mogę się mylić, bo z głowy cytuję): „Biedne dzieci, one nigdy nie przeżyją drżenia serca przy dotyku dłoni„.

Wyznawcy cyberseksu mają doznania równie głębokie, co treść pisanych przez nich sms-ów. Równie ulotne, co żywot ich fetysza – telefonu – który co chwila i tak wymienia się na nowy,lepszy model. Po których nic już nie pozostaje.

Nawet wspomnienia.

Andrzej Kwaśniewski
foto: Ambro / FreeDigitalPhotos.net

Scroll to Top
Scroll to Top