Końca świata (niestety) nie będzie

Końca świata nie było, za to nikt i nic nie uratuje nas przed końcem roku. Nikt i nic nie uratuje nas przed tradycyjnymi, rok kończącymi i rok rozpoczynającymi podsumowaniami, rankingami i prognozami.

W mediach – ba, nawet na ModaiJa.Pl – znaleźć można już rankingi najlepiej ubranych kobiet roku, największych modowych wpadek roku, największych wynalazków i rozczarowań. Na pewno nie zawiedzie telewizja, montując tradycyjne noworoczne klipy sportowe z cyklu „przeżyjmy to jeszcze raz”. Chociaż nie wiem, bo nie oglądam, nie śledzę, czyje tym razem skoki będziemy musieli „przeżywać jeszcze raz”, skoro nie ma już Małysza i mOtylii? Telewizja nie zawiedzie nas sylwestrowo – jak zwykle serwując zabawę pod chmurką, za to bez gwiazd. Jedyne gwiazdy, jakich możemy się spodziewać, to te na niebie.

Tyle w temacie „rozrywka”. Równie rozrywkowej polityki nie ruszam, bo się brzydzę, to temat mało stylowy, nie licujący z elegancją tego miejsca. Tematu „gwiazd” z kolei nie ma sensu ciągnąć, biorąc pod uwagę, że w tym kraju „gwiazdą” można zostać huśtając… powiedzmy: koszulką wśród kibiców, grając dostawcę pizzy czy tzw. „dziewczynę ósmą z parku” w jakimś modnym serialu, w odpowiednim miejscu i czasie. Najlepiej w Polsce, w sezonie ogórkowym – w wakacje, święta, których w tym kraju nie brakuje, przełom sylwestrowo-noworoczny. Wyposzczone tabloidy rzucą się z obiektywami na każdą taką epizodystkę kreując ją na „Gwiazdę z Okładki”, a magazyny modowe na każdą fashionistkę, która z nudów i braku poważniejszych zajęć przebrała się w ciuchy znalezione na strychu babci z prowincji, kreując ją na Coco z Koluszek albo Sartorialist’a z Sanoka. Nie ma sensu ciągnąć, bo nic się w temacie nie zmieni. To wszystko kwestia kasy, a jak wiadomo, „money makes the world go round”.

A propos kasy. Nowy Rok nie zapowiada się nam różowo. Równo rok temu w modzie był hurra optymizm, kryzysu nie ma, nie było i nie będzie, a my jesteśmy silni, zwarci i gotowi (choćby na skrobi). W tym roku dominują tony minorowe. Zdaniem ekonomistów, powinniśmy „przede wszystkim mniej pożyczać i starać się oszczędzać”. Ciężko mi to sobie wyobrazić. Z matematyki miałem permanentnie „dwóję”, ale znam mnóstwo osób, które nie tylko już teraz nie mają z czego oszczędzać, ale jeszcze muszą pożyczać, by związać koniec z końcem. A prognozy są takie, że ma być jeszcze gorzej. Pocieszające jest to, że w tym kraju gorzej już być nie może, bo gdyby mogło, to by już było.

Oczywiście, można sobie poprawić humor naszą ukochaną Modą i Urodą. Niestety, tutaj również „wszystko już było”. W urodzie? Królują poradniki, jak zrobić makijaż w stylu Audrey Hepburn i fryzurę a la Brigitte Bardot. Kochamy to, co już dobrze znamy. W modzie? Wertuję lookbook’i, rzucam okiem na pokazy mody, przeglądam niezliczone rankingi – tak, znowu te rankingi – typu best look, must have i full fashion guide i… I co? I jakbym to wszystko już gdzieś widział, nie licząc kilku, równie tradycyjnych w końcu, projektanckich udziwnień, zwanych „charakterystycznym stylem”. Projektanci mody, to w ogóle dosyć drażliwy temat, tym bardziej, że i w tym światku wszystko staje na głowie. Ostatnio wyjątkowo szybko staje się „projektantem”. Wystarczy zamówić kilka metrów surowca, zatrudnić do zszycia koleżankę, a przyjaciółkę czy przyjaciela od serca wziąć na „pijarowca”. Aha! Do wszystkiego doszywamy chmurnie i bzdurnie brzmiącą ideologię, misję dziejową, przesłanie i na koniec do całości metkę z jakąś fajną nazwą. Aha! Do nazwy też koniecznie trzeba dorobić równie przeintelektualizowaną ideologię! I mamy „wschodzącą gwiazdę branży modowej”. Z drugiej strony Olimpu mamy tzw. uznanych, znanych i lubianych projektantów. Oni już nawet nie muszą dbać o ideologię! Mogą robić, co im się żywnie podoba! Na przykład, robić pokazy mody „dla Klientek” (tłumaczenie pewnej fashion personal assistant, która się zdecydowanie z powołaniem minęła), a nie dla branży modowej. Tak bezpieczniej. Pani Klientka nie będzie zadawać niewygodnych pytań, nie będzie marudzić, że „to już było” i że nie ma nic gorszego od autoplagiatu. Co najwyżej zapyta: „gdzie jest portfel z moim mężem?”. Mogą też projektować dla „sieciówek”, przemysłu budowlanego czy operatora komórkowego. A co? Wolno im! W końcu to „money makes the world go round”

Wszystko płynie, moda powraca, masło jest wciąż choć odrobinę maślane i wszystko wskazuje na to, że końca świata (niestety) nie będzie. Przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości. Czy możemy się zatem spodziewać jakiś zmian? Noworocznych zmian na lepsze? Aaaa, to już zależy wyłącznie od nas samych! Od Pani, od Pana, od niej, ode mnie. I takich wewnętrznych zmian na lepsze serdecznie Państwu życzę z okazji zbliżającego się Nowego Roku.

Andrzej Kwaśniewski

Scroll to Top
Scroll to Top