Kalendarz Lavazza 2012

Dwudzieste, jubileuszowe wydanie kalendarza Lavazza, który przez minione lata zdążył uplasować się obok takich gigantów jak kalendarz Pirelli, zaskakuje niestandardowym, ekscentrycznym podejściem do tematu. To zupełnie inna fotograficzna opowieść, od tej, do jakiej Lavazza przyzwyczaiła nas przez ostatnich 19 lat. Nie zmieniła się tylko aromat doskonałej kawy.

– Przyzwyczajeni do tego, że z kart kalendarza dotychczas patrzyły na nas piękne ciała modelek i modeli, powinniśmy przygotować się na radykalną zmianę – podkreśla Sylwia Mokrysz z zarządu Mokate SA.
Tym razem, jedyna w tym gronie modelka, Valerie van der Graaf, zdobi wyłącznie pierwszą i ostatnią stronę okładki.

– Od lata rozpoczynam dzień od sporej filiżanki kawy Lavazza, ale ich kalendarzami zachwycam się znacznie dłużej. Bohaterami kolejnej edycji jest dwunastu wielkich fotografów i   dwanaście etiud zaskakujących formą, i ujęciem tematu. Na dodatek, możliwych do odczytania na wiele sposobów. Zarówno poranna kawa jak i kalendarz zdecydowanie potrafią zainspirowaćEwa Nieć, projektantka biżuterii ArsDavia.

Dwanaście wielkich osobowości w niezwykłych odsłonach
Każdego roku wydawca eksperymentował przy pracach nad kalendarzem z nowymi trendami artystycznymi i różnorodną tematyką. – W tej edycji, postanowiliśmy poprosić wielkich fotografów o stworzenie autoportretów, inspirowanych naszym espresso – wyjaśnia  Franceska Lavazza. – Rezultaty są naprawdę ekscytujące – zapewnia.
Zamiast kusząco pięknych modelek, swoją wizję samych siebie zaprezentują światowe sławy fotografii, które w minionych latach realizowały kolejne wersje kalendarza.
– Każdą z fotografii, w „skończoną całość”, zamyka filiżanka doskonałej, aromatycznej kawy. Kiedy patrzymy na zdjęcia, gdzieś tuż obok nas czujemy jej aromat. Tak naturalny jak wiatr i słońce – przekonuje Sylwia Mokrysz.

Dwanaście wielkich osobowości w niezwykłych odsłonach, to:
Erwin Olaf, Thierry Le Gouès, Miles Aldridge, Marino Parissoto, Eugenio Recuenci, Elliott Erwitt, Finlay MacKay, Mark Seliger,  Annie Leibovitz, Albert Watson, David LaChapelle oraz Ellen von Unwerth.

– Nie są to autoportrety sensu stricto. Chociażby „Październik” Alberta Watson’a. To raczej tajemnicza, niebanalna historia opowiedziana obiektywem aparatu, która równie dobrze mogłaby stać się kanwą filmu lub powieści – mówi Ewelina Neska, fotografik, właścicielka Galerii 44.

Z autoportretów patrzą na nas różnorodne osobowości – myśliciele i prześmiewcy, prowokatorzy i poważni perfekcjoniści, kontestatorzy życia i hedoniści. Niezależnie od wzbudzanej w nas reakcji – uśmiech, rozmarzenie, zaduma – stykamy się z dokładnie przemyślanym studium autokreacji i artyzmu.

– Artyści nie tylko dają nam szansę ujrzenia materii ich oczami, ale pozwalają zrozumieć, jak sami w tym świecie się postrzegają – mówi Ewelina Neska. – Na przykład niezwykła fotografia Erwina Olafa. Poranek z Lavazza to, w jego przypadku, niepokojące ucieleśnienie wizji, spotęgowanej jeszcze przez monochromatyczną formę. Kto z nas zdoła się teraz oprzeć espresso na śniadanie? – śmieje się.

Irracjonalnie to właśnie oczy pomagają nam przedrzeć się przez powłokę zewnętrzną i zobaczyć artystę jego oczyma. Eugenio Recuenco, wcielający się w postać Don Kichota siedzącego na koniu i trzymającego w dłoni filiżankę Lavazza, symbolizuje zetknięcie się dwóch kultur – hiszpańskiej i włoskiej. – To połączenie fantazji z rzeczywistością, surrealizmu z realizmem. Gdy marzysz na jawie jak „El ingenioso hidalgo” musisz mieć oczy szeroko otwarte. Być może dzięki Lavazza – komentuje swój autoportret, artysta.

Scroll to Top
Scroll to Top