Pokemon Go

Felieton cotygodniowy: Szał mania Pokemon Go!

Wszyscy zapewne pamiętamy jeszcze bajkę, która przed laty wzbudzała tak wiele kontrowersji. Świat się zmienia a historia lubi się powtarzać. Około miesiąc temu do Polski, powróciły Pokemony, już nie w tv, ale aplikacji na telefon „Pokemon Go” i zaczęło się, podobne jak przed laty pokemonowe szaleństwo. Tym razem to już nie tylko zbieranie kart, czy innych gadżetów, ale najprawdziwszy w świecie amok. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pierwszy raz zobaczyłam wychodząc z pracy, w Centrum Warszawy, a ściślej pod Pałacem Kultury, setki biegnących w jednym i tym samym kierunku ludzi, na oślep, z tępo wlepionym wzrokiem w swoje telefony. W pierwszej chwili pomyślałam, że oni coś nagrywają, że jakieś ufo nadleciało albo jakiś ważny celebryta przejeżdża, aż się sama zatrzymałam, żeby przypadkiem coś arcyważnego mnie nie ominęło. Jednak ku mojemu zdziwieniu nic nie zobaczyłam. Jak to możliwe, że oni wszyscy coś widzą a ja nie?

W drodze do domu spotkałam sąsiadkę z psem, który miał przyczepionego do obroży smartfona. Wyjaśniła mi, że im więcej kilometrów się robi, tym większa jest szansa, że złapie się unikalny okaz. Już wtedy pomyślałam, że świat zwariował, ale to jeszcze nie był koniec. Przed blokiem spotkałam córkę sąsiadki, stała ze swoimi koleżankami, trzymając w ręku namioty i karimaty. Nic nadzwyczajnego, są przecież wakacje – zapytałam jedynie gdzie wyjeżdżają. Odpowiedziały, że będą dziś nocowały w parku, bo dostały info, że pojawi się w w nim bardzo rzadko spotykany Pokemon. W tym naszym osiedlowym parku będziecie spały, w tym który znajduje się 200 metrów za naszym blokiem? Tak, w tym właśnie – odpowiedziały. Rozumiem, to znaczy, że zbyt daleko żeście nie wyjechały. Tym razem nie miałam już żadnych wątpliwości. Świat zwariował.

Kiedy myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, zadzwonił znajomy, że z rana miał stłuczkę samochodową. Nie rozumiałam tylko, po co aż takie nerwy. Od wielu lat zawodowy kierowca, więc nie miałam wątpliwości, że ktoś na pewno w niego wjechał, a straty pokryje ubezpieczenie. Jednak nie tym razem. On również gania pokemony! Chodnikiem na Grzybowskiej maszerował Pokemon, więc mój znajomy otworzył okno, wychylił się na tyle mocno, że stracił panowanie nad kierownicą i wjechał na przeciwległy pas ruchu, centralnie pod prąd, jadącym z naprzeciwka samochodom. Powodując typową kolizję drogową, w której nie licząc sprawcy, wjechały na siebie jeszcze trzy inne samochody.

Nazajutrz w pracy, dowiedziałam się, że Pokemony gania główna księgowa, sekretarka, bez wyjątku cały dział logistyki, rzecznik prasowy i naczelny dyrektor. Kadrowa za to „włosy sobie z głowy rwała” kiedy w ubiegły czwartek z rana, blisko sto osób zgłosiło urlop na żądanie. Co prawda nerwy jej były całkowicie niepotrzebne, bo oczywiście naczelny do zaistniałej sytuacji, wykazał pełne zrozumienie i aprobatę. Sam zresztą pojawił się w wydłużonej przerwie obiadowej na Pl. Unii Lubelskiej, spóźniając się przez to na przywitanie, od miesięcy oczekiwanej delegacji z Japonii. Postawa dyrektora uznana została przez pracowników, za objaw wyjątkowej odpowiedzialności, zważywszy fakt, że rzecznik prasowy nie zjawił się na konferencji wcale.

Za to szeregowi pracownicy, którzy jeszcze kilka dni temu, wzbraniali się przed korzystaniem z telefonów dotykowych, kpiąc z gadżeciarzy, przeznaczyli niemal całą premię kwartalną, na najnowsze flagowe modele smartfonów.

Do mnie natomiast dotarło, że jeśli nie chcę odstawać od reszty, być odbierana jako dziwoląg, i dodatkowo planuję jakąkolwiek karierę w tej korporacji, to już bezwzględną koniecznością, staje się bezzwłoczne pobranie przeze mnie tejże aplikacji.

Iwona Momentowicz

Scroll to Top
Scroll to Top