Dzień jednego goździka

Ilu dorosłych obywateli Rzeczpospolitej tyle zapewne opinii na temat Dnia Kobiet. Jedni z nostalgią wspominają PRL-owską obyczajowość w postaci dyżurnych goździków, rajstop i kawy (nierzadko z czymś mocniejszym), inni twierdzą, że Dzień Kobiet to „komunistyczny wynalazek” i trzeba z tym skończyć, jeszcze inni są obojętni… A same zainteresowane chciałyby, aby Dzień Kobiet trwał przez cały rok, albo żeby wcale o nim nie pamiętano, albo…

Historycznie
Jeśli wierzyć historykom starożytności, ponoć pierwsze święto adresowane wyłącznie do kobiet obchodzono w Grecji. Nie dotyczyło to wszystkich pań, ale tylko mężatek i wyłącznie dobrze prowadzących się, i to one były organizatorkami święta ku czci bogini życia i śmierci. Święto trwało trzy dni i świętowały wyłącznie panie. Pierwszy dzień poświęcony był medytacjom, drugi tańcom, a w trzeci ubijano rytualnie prosiaka i jego mięso rozrzucano wraz z nasionami na polach, co miało spowodować dobry plon.
Etnografowie twierdzą, że można doszukać się sporej liczby różnych obyczajów, które dotyczyły damskiego świętowania. W Polsce przykładowo, w kulturze ludowej, czymś takim było choćby darcie pierza, gdy panie spotykały się wieczorami, podjadając i plotkując przy okazji przygotowywania „wsadu” do pierzyn i poduszek.
Sam Dzień Kobiet ma zdecydowanie podłoże społeczno – polityczne i wiąże się z żądaniem – nie przez wszystkie, ale co bardziej świadome i aktywne panie – praw politycznych dla wszystkich kobiet. Ruchy kobiece z takimi żądaniami dały o sobie znać w USA w 1858 roku i wówczas zorganizowane panie pierwszy raz wyszły na ulice. Do 8 marca jako Międzynarodowego Dnia Kobiet było jeszcze dość daleko, bowiem najpierw święto pań ustalono na 20 lutego. Stało się to w Stanach Zjednoczonych w 1909 roku, a święto szybko zaczęły obchodzi też panie w Europie.
8 marca 1917 roku odbyła się w Sankt Petersburgu demonstracja rosyjskich kobiet, która zapoczątkowała falę zamieszek, dzięki którym bolszewicy mogli dojść do władzy, a pięć lat później w Rosji Radzieckiej przyjęto datę 8 marca za Międzynarodowy Dzień Kobiet. Duże wpływy międzynarodówki komunistycznej i naciski organizacji sufrażystek spowodowały, iż datę tę szybko zaakceptowano w większości krajów świata. Międzynarodowy Dzień Kobiet świętowała przede wszystkim lewica i przedstawicielki ruchów feministycznych, ale przyznać trzeba, że podobało się to wszystkim paniom.

PRL-owsko
W PRL-u z Dnia Kobiet – jak zresztą z większości różnych oficjalnych obchodów – zrobiono prawdziwy kabarecik. Sekretarze i działacze partyjni wyższego szczebla spotykali się z tzw. „aktywem kobiecym”, organizowano akademie i masówki „ku czci”, wręczano kwiatki, czekoladki, talony na różne niedostępne powszechnie dobra oraz odznaczenia. Dość umęczone trudną rzeczywistością panie miały dzień oddechu, mogły też poczuć się prawdziwymi kobietami wkładając na siebie z rzadka używane sukienki. Nie, to wcale nie żart. Wystarczy tylko przypomnieć sobie, jak w szczytowym okresie socrealizmu ówczesna propaganda prezentowała panie „budujące socjalizm”. Szeroko czerpano z radzieckich wzorców i na zachowanych do dzisiaj plakatach mamy dziewoje na traktorach, które wyrabiają 200 procent normy dokonując wiosennej podorywki, hoże dojarki namawiające krowy, aby dawały więcej mleka, dobrze umięśnione panie – budowlańców, z pieśnią na ustach budujące Nową Hutę oraz aktywistki w czerwonych krawatach, które jadą na wieś namawiać do kolektywizacji.
Okres późnego Gomułki i Gierka (młodzieży wyjaśniam, że chodzi o późne lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte) to zerwanie z socrealistyczną tradycją, która nie przystawała do tzw. „małej stabilizacji”. Panie były już trochę inne, lepiej wykształcone, lepiej ubrane, niektóre pachniały perfumami Diora i miały na swoim koncie nie tylko wczasy w Bułgarii, ale również wizytę za „żelazną kurtyną”.
Obyczajowość jednak niewiele się zmieniła. Gdy nadchodził dzień 8 marca, w zakładach pracy, pod używanym przez lata hasłem „Kwiatek dla Ewy”, tworzono komitety obchodów, rady zakładowe kupowały sterty goździków, które następnie – bywało, że podczas uroczystej akademii ze śpiewem i muzyką – wręczano paniom. Dołączano do tego – w zależności od tego, na którym etapie „okresu błędów i wypaczeń” znajdował się kraj – deficytowe rajstopy lub równie deficytową kawę i czekoladę. Panie udawały zadowolenie, zapraszały panów na kawę, ciastko i coś mocniejszego i teoretycznie wszyscy byli zadowoleni.
Aspektów kabaretowych nie brakowało, w czym celowała ówczesna telewizja, wizytująca z upodobaniem w Dzień Kobiet wszystkie najbardziej „żeńskie” fabryki w kraju. Ulubionym tematem były łódzkie włókniarki, które pokazywano przy krosnach i w trakcie domowych zajęć. Często w trakcie tych zajęć dopadał zahukane kobiety – oczywiście całkiem „przypadkowo” – jakiś partyjny działacz, który wręczał goździka i całował rączkę. Bywało i tak, że do włókniarek lub innych przedstawicielach kobiecych zawodów nagle wjeżdżał jakiś piosenkarz lub zespół i na fabrycznym dziedzińcu „spontanicznie” koncertowano, co skrzętnie utrwalały kamery.

Współcześnie
Wraz z przemianami polityczno-ekonomicznymi początku lat dziewięćdziesiątych temat Dnia Kobiet jakby na chwilę odszedł w niepamięć, czemu skądinąd trudno się dziwić, bo problemów było co niemiara. Szybko jednak powrócił, a wraz z nim dyskusje: świętować, czy nie świętować? Komunistyczny wynalazek, czy też święto ruchów feministycznych? Obraza dla kobiet, czy też wręcz przeciwnie – docenienie ich roli?
Panie związane z ruchami feministycznymi dość szybko zaczęły wykorzystywać Dzień Kobiet jako okazję do demonstracji i domagania się faktycznego równouprawnienia, którego – ich zdaniem – w III Rzeczpospolitej faktycznie nie ma. Zawiązał się nawet Ruch Ósmego Marca, który domaga się różnych zmian w obowiązujących ustawach – od prawa do aborcji do parytetowego zapisu w ustawie o ordynacji wyborczej, a swoją największą aktywność przejawia w okolicach Dnia Kobiet. Nie brakuje też sporów semantyczno-formalnych – czy ma być Dzień Kobiet czy też Święto Kobiet; sporów ideowych i wyznaniowych – propozycja Dnia Kobiety Katoliczki; sporów seksualno-mniejszościowych – propozycja Dnia Kobiety Lesbijki. To tylko kilka pomysłów, o których swego czasu było głośno.
Z różnego rodzaju sond wynika, że Dzień Kobiet nie przeszkadza większości panów, ale trudno się dziwić, bo najprawdopodobniej to panowie opracowali znany tekst pt. „Dwadzieścia powodów, dla których powinien być Dzień Kobiet”. Podstawowe punkty to m.in.: „Dawno nie było w firmie żadnej imprezy”; „Potrzebujesz klina na lekarstwo, a za jeden głupi goździk napijesz się darmowej wódki”; „Być może do wódki dorzucą śledzika. Zaoszczędzisz wtedy na lunchu.”
Panie mają do świętowania 8 marca stosunek raczej ambiwalentny. – Lubię Dzień Kobiet – mówi moja znajoma – Moim zdaniem przez cały rok jestem traktowana jak kobieta, a w tym dniu szczególnie.
– To uwłaczające, bo przypomina mi dzień dobroci dla zwierząt – deklaruje kolejna znajoma. – Nie znoszę u panów tego całowania rączek, przymilnych uśmieszków i wręczania jakichś zdezelowanych bukietów. Kwiaty lubię dostawać przez cały rok i przez cały rok, nie przez jeden dzień, chcę być traktowana jak kobieta.
Inna znajoma jest bardziej liberalna: – Jak faceci zachowują się byle jak przez cały rok, to niech przynajmniej przez jeden dzień się postarają, żeby było miło.
Jeszcze inna znajoma, bizneswoman i kobieta – szef ustaliła u siebie w firmie proste zasady gry: – Od razu zapowiedziałam, że nie znoszę żadnych głupot w postaci Dnia Kobiet. Wszyscy panowie wiedzą, że jesteśmy równoprawnymi partnerami, z tym, że ja mam głos decydujący. Kobietą mogę być dla tego jednego, ale też na partnerskich zasadach.
Kolejna znajoma, o poglądach raczej feministycznych, nie owija w bawełnę: – To szowinistyczne święto. Moim zdaniem służy ono przede wszystkim temu, aby panowie byli pewni, że jest ten jeden Dzień Kobiet, a reszta roku należy do nich.
A oto głos mężczyzny-feministy: – Jeśli kobietom zależy na równouprawnieniu, powinny zrezygnować z obecnego charakteru święta. Kwiatek, dobre słowo, jednodniowe hołdy – to wszystko utwierdza stereotyp „słabej płci”. Godząc się na coś takiego, trudno jest żądać równouprawnienia. Można je sobie wywalczyć, lecz wzbudzając szacunek, a nie litość.
Dodać trzeba, że jest też spora grupa pań i panów, która twierdzi, iż spory o Dzień Kobiet są sporami o to, ile diabłów zmieści na łebku szpilki, bowiem mamy… walentynki i to zupełnie wystarczy.
Ponieważ przy okazji pisaniu tego tekstu rozmawiałem z wieloma paniami, chciałabym z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet zadedykować im i wszystkim innym paniom aforyzm autorstwa Oscara Wilde’a: „Kobiety należy kochać, lecz nie próbować zrozumieć.”

Ireneusz Kutrzuba

Scroll to Top
Scroll to Top